Dzień: 21 Maja
Godzina: 8.39 -10.57
Miejsce: Niemcy, Dortmund
Z Perspektywy Ashley
Do mojego pokoju wleciały promienie słoneczne drażniąc przy tym mnie. Z niesmakiem wstała z łóżka i poszłam pod prysznic. Zimna woda otuliła moje ciało. Z ręcznikiem sięgającym mi do połowy ud przeszłam przez korytarz, mojego domu. Chciałam już się tylko przeprać i pójść zobaczyć Signal Induna Park. Uśmiechnęłam się pod nosem słysząc jak mój telewizor wydobywa z siebie głośnie dźwięki. Podeszłam do mahoniowej szafy i wyciągnęłam z niej koszulkę z krótkim rękawem w czarno-białe paski, czarne, zwykłe leginsy, czarne trampki przed kostkę i czarną, małą, podręczną torebeczkę. Szybko przebrałam się w naszykowane dzisiaj ubrania i zaczęłam suszyć włosy. Od razu po wysuszeniu zaczęłam wybierać fryzurę pasującą do mojego dzisiejszego stroju. Zdecydowałam że uczeszę się w niesfornego koka. Leciutko pomalowałam rzęsy. Spojrzałam na lustro i stwierdziłam że nie wyglądam aż tak źle. Do torebki schowałam telefon, a teczkę z CV podłożyłam pod pachę. Kiedy już byłam całkiem naszykowana do wyjścia, ukradkiem spojrzałam na zegarek, mając nadzieję że się nie spóźnię i tak się nie stało. Tak, szybko się szykowała że zastała mi godzina do otworzenia stadionu. Ucieszyłam się w duchu i odłożyłam wszystkie rzeczy.Zamówiłam taxi, a sama usiadłam przed telewizorem i wsłuchałam się w wywiad, który prowadził redaktor z jakąś gwiazdą sportu. Jednak był on przetłumaczony z języka polskiego.
-Czy pan zamierza odejść z Borussii na rzecz innego klubu? -spytał redaktor patrząc na Łukasza Piszczka, wywnioskowałam po tym że kiedy kamera została skierowana na piłkarza, wyświetliła się zakładka z jego imieniem i nazwiskiem.
-Nie, nie mógłbym zrobić tego swojej drużynie za dużo im zawdzięczam i to właśnie u nich zaczęła się moja prawdziwa kariera sportowa -mężczyzna uśmiechnął się w stronę kamery i puścił do niej oczko.
-A pana koledzy, czy oni mają takie same zdanie na temat transferów do innych drużyn? -redaktor spojrzał na swoją listę pytań, tak mi się wydawało.
-Myślę że tak. Wszyscy zaprzeczamy tym plotkom o transferach. Jesteśmy wierni naszemu zespołowi i na razie nie chcemy od niego odejść. Oczywiście wszyscy chcemy się rozwijać. -piłkarz podrapał się niezręcznie po karku i jeszcze raz spojrzał na dziennikarza.
-A jak panu układa się z żoną?
-Jest bardzo dobrze. Powiedziałbym że wręcz wspaniale, nasza mała wypełniła nasze szczęści i planuję już teraz zacząć ją uczyć grać w piłkę. -redaktor na ostatnie słowa się zaśmiał.
-Może kiedyś osiągnie taki sukces jak tatuś -powiedział w stronę kamery -Na dzisiaj to koniec, ale z naszym gościem może się spotkać każdy na treningu otwartym. -na ekranie pojawiły się napisy końcowe, a ja ze śmiechem spojrzałam na zegar stojący obok telewizora.
Dzień: 21 Maja
Godzina: 11.24-15.34
Miejsce: Stadion Signal Iduna Park
Z Perspektywy Marco
-Robert nie fikaj bo jeszcze coś se zrobisz -krzyknąłem do Lewandowskiego, śmiejąc się z niego. Ludzi na trybunach było coraz więcej, a nam wszystkim to nie przeszkadzało.
-To chyba ty lepiej uważaj na siebie, bo cię jeszcze na czarno przefarbuje. -oboje się zaśmialiśmy na jego słowa. -A i panie wolny trener cię wołał jakąś godzinę temu - zrobiłem skwaszoną minę na to że dopiero teraz mi to mówi jednak za bardzo się tym nie przejąłem, bo wiem dokładnie jaki jest nasz wspaniały trener. Wolnym krokiem poszedłem w stronę jego gabinetu. Nie obyło się bez zdjęć i autografów. Nie pukając wtargnąłem do pokoju w którym znajdował się Jürgen Klopp z jakąś dziewczyną. Zakładam że to jest kandydatka na psychologa, ale blondynka pewnie głupia.
-Któż to raczył się u mnie zjawić?! -burknął z irytacją w głosie mężczyzna -Marco, przecież wołałem cię jakąś godzinę temu.
-Na, ale Robert powiedział mi to dopiero teraz -zacząłem się tłumaczyć, a on się tylko zaśmiał.
-Oj, Marco -westchnął z niedowierzaniem Niemiec -Poznaj waszą przyszłą panią psycholog, Reus to Ashley, a Benson to Marco -blondynka mruknęła pod nosem coś niezrozumiałego dla mnie i zmierzyła mnie wzrokiem.
-Miło mi -pierwsza wyciągnęła do mnie rękę, a ja uścisnąłem ją. Dziewczyna nie wyglądała tak poważnie jak powinien wyglądać psycholog. Raczej wyglądała jak zwyczajna dziewczyna.
-Mi też - mruknąłem pod nosem widząc jak kobieta zabiera rękę.
-Czy mógłbyś ją oprowadzić po stadionie? -zwrócił się do mnie trener, w odpowiedzi przytaknąłem głową i zlustrowałem wzrokiem dziewczynę, albo kobietę. -To w takim razie do widzenia i widzimy się jutro, tak? -spytał Ashley, która sięgała po swoją czarną torebkę.
-Tak, oczywiście -uśmiechnęła się promiennie w jego stronę i wyszła z pomieszczenia. -Nie chcę ci robić problemu, tak więc wracaj na trening, ja się tylko.. -nie skończyła, bo zauważyła że w naszą stronę zbliża się Lewy -Znowu ty -jęknęła z niezadowolenia
-Ciebie też jest miło widzieć -uśmiechnął się w jej stronę mając nadzieje że to odwzajemni, jednak ona tylko westchnęła i podrapała się czole.
-A mi ciebie nie, no powiedz mi kto normalny przychodzi do ludzi o dwudziestej drugiej, gdybyś poszedł do sąsiadki obok, chybabyś nie przeżył tego dnia.
-Ale zacznijmy od tego że to ty zatrzasnęłaś drzwi przede mną -prychną, a ja patrzyłem na nich w osłupieniu powoli rozumiejąc o co chodzi.
-Trudno się mówi -wzruszyła ramionami i rozejrzała się po stadionie Signal Iduna Park.
-Ej -wtrąciłem się do rozmowy widząc jak Robert powoli się denerwuję -Chyba lepiej będzie jak już pójdziesz -zwróciłem się do blondynki, a ona w odpowiedzi warknęła coś i zaczęła się oddalać od nas. -Co się stało?
-No, bo pamiętasz że wczoraj ci mówiłem że się wyprowadzam i teraz mieszkam na przeciwko...
-Nowej pani psycholog -moja wypowiedź zaskoczyła go, bo jego źrenice się poszerzył, a on wzdrygnął
-To mam przejebane -walnął się ręką w czoło, a drugą ręką walnął w ścianę
Od Autorki. Witam was po krótkiej nieobecności. Jest mi bardzo smutno z jednego powodu. Przegrali. Na początku żal, bo było jeden - zero dla Bayernu, później radość z karniaka, a na końcu smutek. Nawet się popłakałam na końcu. Kiedy już było to jeden do dwóch. Przez cały czas w nich wierzyłam nawet po tej straconej bramce. Jednak jedno zdanie mnie trzyma: Dla nas, kibiców jesteście zwycięzcami, zawsze będziemy was wspierać. To na tyle. Żegnam was pełna łez.